Drodzy czytelnicy. Drogie fotografki, fotografowie i fotograficy. Fani fotografii. Pamiętacie pewien rekwizyt, który prawie zawsze towarzyszył nam na upragnionych wycieczkach szkolnych? Pewien znak czasów i różnych zastosowań - od bicia rekordu najdłuższego ślizgu, po ilość przewróconych tabliczek z napisem "nie dotykać". Kapcie. Muzealne kapcie - symbol ówczesnego, bezpośredniego kontaktu z kulturą.
Przed wybuchem II wojny światowej, minister wojny Wielkiej Brytanii na spotkaniu z premierem Winstonem Churchillem: "Niemcy się zbroją, wojna jest nieunikniona, potrzebujemy więcej pieniędzy na zbrojenia". Churchill: "No dobrze, ale w takim razie musimy skądś przesunąć fundusze, jakieś propozycje?" Minister: "To może z kultury?" Churchill: "To czego w takim razie będziemy bronić?"
Czasy się zmieniły, choć nie zawsze mam takie wrażenie (Ukraina). Instytucje kultury się zmieniają. Środków ciągle brakuje, ale tak jest zawsze (choć tegoroczne dotacje z Ministerstwa Kultury trochę martwią - śladowa ilość pieniędzy na fotografię). Nie chodzi jednak o to, żeby narzekać. Powstaje w Polsce coraz więcej miejsc, które w atrakcyjny i przystępny sposób przekazują wiedzę o kulturze, sztuce oraz innych bardzo istotnych aspektach związanych z rozwojem naszego społeczeństwa.
Fotografia zmienia się równie szybko. Żyjemy w kulturze przepełnionej obrazami, w tym fotografiami. To życie szybkie, natychmiastowe, często bezkompromisowe. Fotografia reporterska, czy dokumentalna straciła swoje miejsce i wysoką pozycję w prasie. Nie ma na to czasu, pieniędzy i chęci. No bo po co, drodzy czytelnicy, gazeta ma wysyłać ślamazarnego dokumentalistę na dwa miesiące, na drugi koniec świata, skoro liczą się kliknięcia w sieci i informacja tu i teraz. Za przykład może posłużyć francuska gazeta Libération, która zdecydowała się na odważny krok i usunęła ze swojego papierowego wydania wszystkie fotografie (LINK)
Nie dyskredytował bym jednak gustu i wiedzy odbiorców. Wszak fotografia to bardzo popularne medium, którym ludzie chcą i lubią się zajmować/posługiwać. To nie jest ich wina, jakimi obrazami są "traktowani".
Na szczęście obserwujemy pewien fenomen, ruch, który zaprowadził wytrwałych ludzi opowiadających o świecie obrazem z małego czarnego pudełka do galerii, księgarni, festiwali. Powstaje wiele świetnych projektów, często wykonywanych za własne pieniądze, z własnego pomysłu i dzięki przełamywaniu własnych barier. Nadal opowiadamy o świecie. Fotografujemy, edytujemy, popadamy w mody na kwadraty, czy inne formaty, ale działamy. Sposoby prezentacji i ciężar finansowania tej pracy się jednak zmienił. Pokazujemy prace na wystawach, uczestniczymy w festiwalach, publikujemy książki.
Podstawowa funkcja fotografii dokumentalnej to opowiadanie o ludziach, świecie nas otaczającym. Mogą to być pięknie wystudiowane fotografie budynków w formacie 6x7, kolodionowe portrety, czy zrywkowe Polaroidy rzeczy, ale nadal opowiadamy o tym co ważne, bliskie człowiekowi. Nasza praca doceniana jest zazwyczaj po latach, taka jest kolej rzeczy i funkcja fotografii dokumentalnej. Nic szybko w tym fachu się nie dzieje.
W związku z powyższymi zmianami potrzebujemy nowych miejsc prezentacji fotografii. Miejsc, które za główny cel obierają edukację poprzez fotografię, nie na odwrót. Miejsc, których w Polsce, tym samym w Poznaniu brakuje. Ważne są, i owszem, teorie Sekuli, Barthes'a, czy Sontag oraz osobiste projekty "o fotografie", ale potrzebujemy przestrzeni, gdzie dowiemy się bardziej o otaczającym nas świecie i o tym jak go opisywać naciskając spust migawki, niż o rozmyśleniach teoretycznych i konceptualnych wizjach. Potrzebujemy nauki interpretacji zdjęć, czytania ich. Wybierania z natłoku obrazu tych wartościowych, najważniejszych, które za kilka, czy kilkanaście lat pozwolą nam na pokazanie - taki był nasz świat, tu żyliśmy. Spójrzmy na pierwszą lepszą historię fotografii. Jakie zdjęcia tam trafiają? Czy tylko takie, które mają piękną formę, czy takie w których jest i forma i treść w pełnym wachlarzu wspaniałości?
Doszliśmy, ciemnymi zaułkami nowomowy do sedna tego wywodu. W Poznaniu powstaje, lub jak kto woli, rodzi się w "małych bólach" galeria fotografii. Może nie pierwsza, może nie najważniejsza, ale z podniesionym czołem prezentująca i opisująca zjawisko "pokazywania świata". Nowoczesna i otwarta na pewno!
Galeria, której TAK powiedziało już grubo ponad 4000 osób, za co serdecznie dziękujemy! LINK
Pokazuje to nam i innym, że takiego miejsca w Poznaniu brakuje.
Nasze działania opierają się na bliskim kontakcie społeczności lokalnej Poznania oraz turystów przybywających do naszego miasta ze sztuką fotografii w sposób otwarty, bezpośredni i bezpłatny poprzez:
- multimedialne wystawy najlepszych polskich i zagranicznych fotografów dokumentalnych
- spotkania autorskie z twórcami, wymianę doświadczeń
- warsztaty fotograficzne dla dzieci, młodzieży oraz osób dorosłych
- przeglądy portfolio młodych twórców
- pokazy slajdów, filmów o fotografii i multimediów fotograficznych (fotokasty, prezentacje multimedialne, albumy interaktywne)
- akcje outdoorowe – wystawy plenerowe, pokazy zdjęć w miejscach publicznych
Biorąc pod uwagę, i czerpiąc z doświadczeń innych chcemy umocnić i rozwinąć naszą współpracę z kulturalnymi organizacjami międzynarodowymi w szczególności z naszymi parterami:
- Universität Hannover – katedra fotografii uniwersytetu w Hanowerze – Niemcy
- KAUNAS PHOTO - festiwal fotografii w Kownie – Litwa
- PhotoART Centrum Koszyce – Słowacja
- kuratorzy z Ukrainy, Czech, Rosji
Staramy się. Nie jest to rzecz łatwa, wymaga czasu, ale na początku udało nam się zdobyć skromne środki z kulturalnego budżetu miasta Poznania. Dobry start jest.
Znaleźliśmy lokal przy ulicy Głogowskiej:
Nie jest to ideał. Stan widoczny na zdjęciach. Przebieg spory. Handlarz nie płakał jak sprzedawał. Wymaga pracy i środków na przystosowanie. Metraż nie powala (70m2). Ale JEST. Ma klimat, ma też piękny korytarz i dziedziniec, na którym można zorganizować np. pokaz slajdów... Najważniejsza jest też masa ludzi, którzy oferują swoją pomoc i zaangażowanie. Historię też ma ciekawą - niegdyś mieściła się tu wypożyczalnia kaset video oraz klub. Wypożyczalnia nazywała się Erotica. Klub Extreme... Jesteśmy po spotkaniu z ZKZL (zarządcą lokalu). W marcu zaprosimy Was na pierwsze zwiedzanie.
Działamy, szukamy wsparcia dla idei z każdej możliwej strony.
Jedno jest pewne chcemy stworzyć miejsce, które można nazwać centrum fotografii. Miejsce do którego, drogi czytelniku, przyjdziesz z chęcią, bez strachu i stresu oceny. Miejsca, gdzie przy dobrej kawie i długiej rozmowie nauczymy się czegoś od siebie. Tytułowe kapcie nie będą Ci potrzebne.
Wspaniale że duch nie ginie w narodzie i że nadal powstają takie wspaniałe inicjatywy. Kulturę trzeba rozwijać, ponieważ coraz o nią trudno, a wszystko zależy właśnie od takich przedsięwzięć jak to. Wspaniale. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo fajna inicjatywa. Nic tylko się cieszyć :)
OdpowiedzUsuńświetna inicjatywa :)
OdpowiedzUsuńŚwietne! Ja od niedawna interesuję się fotografią, ale bardzo lubię czytać o jej historii. Niedawno zaczęłam swoje prace drukować i oprawiać w antyramy w mieszkaniu. Daje to serio cudowny klimat! :)
OdpowiedzUsuńSuper! Ja właśnie wydrukowalam kilka starych zdjec i powiesilam sobie jako plakaty. Udalo sie to zrobic z pomoca firmy Reprotechnika zobacz :)
OdpowiedzUsuńNa tym blogu każdy może przeczytać bardzo ciekawy artykuł. Sam na pewno na tym blogu zostanę.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze się czyta takie historie, lubię takie klimaty.
OdpowiedzUsuń