Przyszedł czas na kolejną fotografię tygodnia.
Wygląda ona tak:
Elliott Erwitt, East Hampton, New York, 1983
Autorem fotografii jest oczywiście Elliott Erwitt.
Urodzony 26 lipca 1928 roku w Paryżu w rodzinie rosyjskich emigrantów fotograf, to niewątpliwie jedna z najjaśniejszych postaci w świecie humanistycznej fotografii dokumentalnej.
85 letni fotograf (niedawno obchodził urodziny - 200 lat Elliott! :)) wydał do tej pory ponad 20 albumów.
Erwitt zwraca swoje oko i obiektyw swojej Leiki M najczęściej na ludzi, ale też bardzo często na psy, a może jeszcze inaczej: na relację człowiek(właściciel) - pies, co staje się bardzo ciekawym polem do interpretacji.
Jego fotografie są przepełnione humorem, groteską, idealnym łapaniem surrealizmu, czy inaczej surrealistycznych scen w naszym nudnym, jak mogłoby się wydawać, życiu codziennym.
Prezentowana fotografia idealnie oddaje osobowość i poczucie humoru autora. Mamy paradoks, odwrócenie ról w dobrze zaplanowanym i sfotografowanym kadrze. Od razu pojawia nam się uśmiech na ustach i pytamy: dla czego? o co chodzi?. BIAŁE ( i nie tylko) SKARPETKI NA TYM ZDJĘCIU są przysłowiową wisienką na torcie :)
Czemu akurat wybrałem tą fotografię jako zdjęcie tygodnia?
Ostatnio podróżując na temat fotograficzny (błotem płynący- Woodstock) w zacnym gronie Grzesia Dembińskiego poruszyliśmy temat ironii na zdjęciach i tego co lubimy, a czego nie lubimy w fotografii. Padło z mojej strony nazwisko Erwitta, jako jednego z moich ulubionych fotografów. Grzegorz był innego zdania formułując wioski, dlaczego taka fotografia nie do końca do niego przemawia. Padło zdanie, że fotografia musi mieć głęboki przekaz, odpowiadać o ważnych rzeczach wyrwanych z otaczającego nas świata. Podobny argument usłyszałem kiedyś od Adama Lacha. Mówił on, że fotografia nie może jedynie śmieszyć, bo staje się wtedy nudna.
Zgodzę się z tymi argumentami, ale nie w 100 % :) Wszak zdjęcia Elliotta są na to idealnym przykładem. Są przecież przepełnione humorem prawda? Prawda. Mają jednak to drugie dno. Opowiadają o czymś ważnym - może nie z poziomu globalnego, ale lokalnego. To trochę tak jakby przyrównać je do do definicji i rozróżnienia kultury globalnej i lokalnej. Pojawi nam się pojęcie GLOKALIZACJI i taka jest właśnie fotografia Erwitta. Jego zdjęcia trzeba czytać bardzo dokładnie, szukać smaczków i czytać między wierszami.
Tyle na dzisiaj - muszę to sobie w głowie porządnie poukładać i na pewno na blogu pojawi się wpis tylko i wyłącznie na ten temat.
Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Jak wy odbieracie fotografie Erwitta? Co jest dla Was ważne w fotografii?
Jako ciekawostka powiem Wam w tajemnicy, że nasze zdjęcie tygodnia można kupić - trzeba mieć jednak troszkę przysłowiowych baksów: LINK
Linki:
- osobista strona Erwitta: LINK
- zdjęcia Erwitta na Magnum: LINK
- "pamiątka" polskiej wystawy Erwitta, która odbyła się w zeszłym roku w Warszawie: LINK
- Personal Best:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz