piątek, 29 listopada 2013

Historia jednej fotografii? O fotografii ulicznej słów kilka.


Wielu z Was praktykuje lub interesuje się fotografią uliczną. Pewnie każdemu przeszło przez myśl pytanie: po co? Nie ma z tego żadnych profitów. Poświęca się swój czas, zdrowie i ryzykuje szybką wymianę butów – street wymaga długiego chodzenia i szukania, dodajmy ciągłego szukania dobrego zdjęcia. 

Wydawałoby się bezsensowne zajęcie. Oczywiście po wykonaniu wymorzonego strzału pojawia się chwilowa ekscytacja, ale czy to wystarcza? 

Nie będę powielał powszechnie dostępnych poradników i teorii dotyczących fotografii ulicznej. Postaram się opisać moje spostrzeżenia i wesprzeć je przykładami. 

Gdyby tak fotografię uliczną traktować trochę inaczej? 

Moje podejście do streeta związane jest z traktowaniem go w szerszym rozumieniu- jako odłam fotografii dokumentalnej. 

Otóż jestem zwolennikiem długiego łażenia po mieście, ale z określoną koncepcją. Plan ten związany jest z tworzeniem długoterminowego projektu uliczno/dokumentalnego. 

Od dawna interesowała mnie tematyka miasta. Miasta jako pewnej formy, w której żyją pewni ludzie. Wydawałoby się rzecz oczywista. Co jednak, gdy pomyślimy o tym w taki sposób, że każda osoba, każda najmniejsza jednostka jest jak puzzel, który tworzy  układankę zwaną miastem, czy w szerszym rozumieniu światem? Powiemy ok, ale co z tego? Moje myślenie skierowałem na tory tego, że jednak w tej całej poukładanej masie jest miejsce na indywidualność. Przenosząc moje myślenie na ulicę i przy użyciu medium fotografii zacząłem odkrywać ludzi i miejsca pod zupełnie innym kątem i zupełnie innego punktu widzenia. Zauważyłem, że w miejscach publicznych, gdzie działają wszystkie zasady, nakazy i zakazy, funkcjonuje świat równoległy – indywidualny. Mój wzrok i obiektyw zacząłem kierować właśnie na taką indywidualność. Zainteresowała mnie intymność ludzka w przestrzeni miejskiej, gdzie wydawałoby się, że nie ma na nią miejsca. Powstał projekt „Miasto osobiste”. Temat mnie wciągnął. Cały czas kontynuuje swój esej. Może powstanie z niego kiedyś coś więcej(marzenie – książka). Ciężko mówić o zdjęciach, których się nie widzi, także coś Wam tym razem zaprezentuję. Coś dla odmiany swojego :) 

Opis projektu: 



Zdjęcia: 














Cały projekt został nagrodzony na tegorocznej edycji Wielkopolska Prees Photo oraz na konkursie organizowanym przez agencję Magnum (Magnum Showcase). Fotografia z projektu została również nagradzona na konkursie Leica Street Photo 2013. Zdjęcia prezentowane były również na dwóch wystawach Eastreet i Interphoto Białystok. 

Trochę autopromocji, ale nie bez przyczyny. Chce Was przekonać, że warto uprawiać fotografię uliczną. Może czasem trzeba znaleźć swój sposób i swoją drogę? Ciekawym rozwiązaniem wydaje się być tworzenie projektu, ale takiego, który naprawdę Was wciągnie i zainteresuje. Nie chodzi tylko o nagrody, ale o pewien rodzaj satysfakcji twórczej i spełnienia, które jest następstwem możliwości wyrażenia siebie. 

Wiadomo, że moc streeta polega na ciekawej historii zawartej na pojedynczym zdjęciu (to nie lada sztuka), ale wydaje mi się, że przestawienie się na fotografowanie historii, czy eseju jest równie ciekawe i może nawet pełniej pokazuje co mamy do powiedzenia? 

Trzeba robić to trochę inaczej (układ takiej ulicznej historii też jest bardzo istotny), ale jest to do zrobienia - oczywiście po długich chwilach praktyki. 

Pomyślmy o takich fotografach jak Bresson, czy Erwitt. W pewnym momencie kierowali swoje fotografie uliczne właśnie do ułożenia ich w szerszą opowieść, z czego powstawały arcyciekawe albumy. Obaj pracowali również nad reportażami. Wydaje mi się, że jest to kolejny krok i ten kto przesiąknie fotografią uliczną zaczyna poszukiwać szerszego pokazania swojego punktu widzenia. Projekt uliczny, który przestaje być tylko fotografią uliczną staje się projektem dokumentalnym. Opowiadamy o ludziach, miejscach. Opowiadamy o naszych czasach. Gdy spojrzymy na fotografie pionierów, to po latach odkrywamy, że zyskują one na wartości dokumentalnej, jak dobre wino. Zmieniają się budynki, ludzie, moda, auta... długo by wymieniać. Gdyby nie niepohamowana chęć fotografowania ulicy...

Fotografia uliczna wydaje mi się być na pierwszy rzut oka zabawą, a moim zdaniem w głębi jest po prostu ważna, z rzeczonego dokumentalnego punktu widzenia. Klucz chyba tkwi w wyrobieniu w sobie świadomości fotograficznej i skrzętnym jej pielęgnowaniu. 

Co potem możemy zrobić z takimi zdjęciami? 

Tak jak pisałem wcześniej marzy mi się w dalszej przyszłości album, który wzbogacony o ciekawe przemyślenia na temat miasta będzie zamknięciem tego projektu. W międzyczasie postanowiłem pokazać te zdjęcia trochę w innej, bardziej użytkowej, ale z drugiej strony również kolekcjonerskiej formie. Wydałem kalendarz z 12 zdjęciami z projektu. 



Szczegóły techniczne: 

Wymiary: 32 x 45 cm (A3+)

Liczba fotografii: 12 

13 sztywnych satynowych kart drukowanych na papierze o gramaturze 160 g/m2, sprężyna z zawieszką

Kalendarz sygnowany podpisem autora. 

Edycja limitowa 50 sztuk.



Mówiąc po ludzku będzie tylko i wyłącznie 50 sztuk tego kalendarza. Każdy jest własnoręcznie przeze mnie podpisany na pierwszej stronie. Dlatego też zyskuje na wartości kolekcjonerskiej. 

Jeżeli ktoś byłby zainteresowany zakupem, to zapraszam do kontaktu: kontakt@adrianwykrota.pl 

Jest jeszcze jeden aspekt wykonywania projektu "Miasto osobiste", który bardzo mnie ucieszył. Okładkowe zdjęcie kalendarza zostało wydrukowane w magazynie "Zwierciadło". Gazety jednak mają jeszcze swój zasięg. Traf chciał, że czytelniczką "Zwierciadła" jest główna bohaterka zdjęcia. Dostałem bardzo miłego maila z gratulacjami (zdjęcie bardzo się podobało) i z wielką prośbą o możliwość dostania odbitki z moim podpisem.

Jakie to było miłe! Oczywiście odbitka została wykonana, a dodatkowo bohaterka zdjęcia otrzyma kalendarz z większą ilością zdjęć z projektu. Ciekawe jaka będzie reakcja? :) 

Taka mała rzecz, a tak potrafi ucieszyć człowieka i sprawić, że dalej chce wydeptywać kolejne miejskie szlaki w poszukiwaniu kadrów idealnych.

Tym bardziej przyziemnym aspektem zakończę ten wywód. Wychodźcie na ulicę z aparatem. To ważne i mam nadzieję, że udało mi się choć jedną osobę przekonać do streeta. 

Do zobaczenia na ulicy! :) 


środa, 27 listopada 2013

Irena Jarosińska "Pismo obrazkowe" recenzja albumu.

Ostatnio w moje ręce, a potem również w mój zbiór albumów wpadła nowa pozycja. Mowa o albumie wydanym przez Ośrodek Karta "Pismo obrazkowe"



Będąc w jednym z setki salonów znanej sieci na E w Poznaniu zajrzałem na regał poświęcony fotografii. Precyzując była to jedna półka dzielona z biografiami słynnych piłkarzy znajdująca się pod wiele mówiącym hasłem HOBBY. Nie spodziewałem się cudów, nauczony doświadczeniem ominąłem wzrokiem pięć poradników: jak sfotografować psa, kota, żabę i konia. Nagle w oczy rzuciła mi się książka sąsiadująca z biografią słynnego piłkarza bardzo lubiącego żel, czy inną brylantynę. Był to właśnie album poświęcony Irenie Jarosińskiej. Zajrzałem do środka. Zobaczyłem kilka kart ze zdjęciami i stwierdziłem BIORĘ, najwyżej dzisiejszy obiad zjem jutro na śniadanie, jak przyjdzie przelew (pewnie też Was to czasem wkurza) ;) 

Album jest dość obszerny- ma 200 stron, z czego większość to zdjęcia Pani Ireny. 



Wstyd się przyznać, ale mimo, że nazwisko Jarosińska gdzieś mi się o uszy obiło, to zupełnie nie kojarzyłem fotografii autorki. Wielka szkoda! Jak możemy przeczytać w albumie lub nawet wyczytać ze zdjęć, iż fotografka była w ścisłym kręgu twórców kultury polskiej lat 50 i 60. Na fotografiach możemy zobaczyć tak znakomitych twórców tamtego okresu jak Komeda, Kantor, Dłubak Stangret. Prawdziwą perełką są zdjęcia z przeprowadzki Mirona Białoszewskiego. 

Album podzielony jest na rozdziały. Zaczyna się wprowadzającym słowem wstępnym autorek całego zamieszania Agaty Bujanowskiej i Joanny Łuby. Dalej możemy przeczytać bardzo ciekawą rozmowę Chrisa Niedenthala z Tadeuszem Rolke o fotografii, minionej epoce i o tym dlaczego zdjęcia polskich fotoreporterów z tego okresu są przeważnie w kwadracie. Później nasz wzrok zawiesza się na kolejnych świetnych zdjęciach Jarosińskiej z polskich wsi, miast i przedmieść. Lata 50 i 60 ubiegłego wieku zatrzymane w kadrach dokumentalnych, reporterskich i portretowych. Jest trochę typowej fotografii ulicznej robionej dla przyjemności i trochę fotografii polskiej wsi robionej na zlecenie. Wszystko wygląda bardzo interesująco! 



Kolejnym rozdziałem albumu jest tekst/rozmowa Bujanowskiej i Łuby z Anną Ptaszkowską o realiach ówczesnej kultury. W pamięć zapadły mi słowa Ptaszkowskiej, które wyjaśniają podejście polskiego świata sztuki tamtego okresu do fotografii: 

"Rola fotografów była przez nas kompletnie niedoceniana, byli traktowani służebnie. Ja niestety stawiałem się po drugiej stronie barykady jako krytyk Galerii Foksal, z jakimś bzdurnym przekonaniem o wyższości sztuki nad fotografią. Głośno tego nie powiedziałam, ale gdzieś to w głowie tkwiło. Przyjaźniliśmy się, ale była zachowywana idiotyczna hierarchia i przekonanie, że fotograf służy co prawda wielkiemu celowi awangardy, jednak to nie to samo co artysta". 

Wydaje mi się, że przez lata zapomniane lub zaniedbane archiwa polskich fotografów dokumentalnych tamtego okresu, dopiero teraz pukają do drzwi galerii. Są to konsekwencje podejścia do takiej fotografii przez lata. Gdy spojrzymy na naszych sąsiadów, to byłoby to nie do pomyślenia i fotografowie dokumentalni z tamtego okresu są obecnie ikonami fotografii światowej (patrząc blisko - Czechy - np. Koudelka). 

Po tym ważnym tekście możemy podziwiać bardzo intymne portrety i fotografie sytuacyjne znanych artystów z tamtych lat. 



Tekst "Fragmentaryczność" Kuby Dąbrowskiego również daje do myślenia. Jest on początkiem serii bardzo dobrych zdjęć ulicznych, robionych dla przyjemności. Warszawa w budowie, ówcześni mieszkańcy, moda... Kilka bardzo mocnych perełek. Najbardziej trafia do mnie fotografia, która prezentowana jest na stronie 172. Portret kobiety w okularach. Przystanek autobusowy. Mam silne skojarzenia z fotografią Vivian Maier (http://www.vivianmaier.com/). Historia obu autorek różni się, ale można znaleźć podobieństwa. Chociażby zapominane i na nowo okrywane po latach archiwum. 



Album kończy biografia autorki wraz z kalendarium wzbogaconym fotografiami. 

Na koniec łyżka dziegciu. Jedna rzecz, która na początku zupełnie zignorowałem (siła fotografii) później zaczęła mnie irytować. Chodzi mi o projekt graficzny. Jakoś do niczego mi nie pasuje. Mam skojarzeni, dość stereotypowe - róż dla dziewczynek, niebieski dla chłopców. Otóż okładka jest różowa, na tyle na ile mężczyzna zna się na kolorach, to wyklejka jest łososiowa, do tego czcionki i tak dalej... Byłoby jeszcze ok - do zaakceptowania, gdyby nie okładkowe zdjęcie czarno białe, przerobione na róż oraz obrazkowa biografia, w której wszystkie zdjęcia czarno białe poddane są koszmarnemu zabiegowi koloryzacji na landrynę... Dlaczego? Wydaje mi się, że to zabieg zbyteczny i psujący cały album. Do tego rzeczony zabieg zastosowany jest na końcu, a tak to niestety jest, że pierwsze i ostatnie wrażenie jest najważniejsze. To jednak mały pikuś. Cały album jest świetny, do tego bardzo ważny. Oby więcej takich publikacji. Cytując Marka Grechutę: 

"Ile w trudzie nieustannym 
Wspólnych zmartwień, wspólnych dążeń 
Ile chlebów rozkrajanych 
Pocałunków ? Schodów ? Książek ? 
Oczy twe jak piękne świece 
A w sercu źródło promienia 
Więc ja chciałbym twoje serce 
Ocalić od zapomnienia" 

Za niecałe 50 zł możemy nabyć kawałek historii nie tylko fotografii polskiej, ale również sztuki i świata kulturalnego ówczesnej Polski. Chyba warto - prawda?

fot. Tomek Kubaczyk, N/Z Irena Jarosińska 


8. Biennale Fotografii w Poznaniu. Relacja.


W Poznaniu od 15 listopada do 15 grudnia trwa  8. Biennale Fotografii. 

Głównym hasłem tegorocznej edycji jest Pasja Fotografii - o miłośnikach i miłośniczkach. 


W ramach Biennale zaprezentowane zostały trzy wystawy główne oraz dziewięć wystaw towarzyszących. Całkiem sporo! 

Wystawy główne:


  • PIROEROTOMACHIA


artyści: Meris Angioletti, Erik Berglin, Andrew Davidhazy, James George, Alexander Gutke, Ilana Halperin, Mamuka Japharidze, Rabih Mroué, Lisa Oppenheim, Alexander Porter, Rosangella Renno, Rajesh Kumar Singh, Konrad Smoleński, Jacek Staniszewski, Miroslav Tichý
kurator: Krzysztof Gutfrański
miejsce: Arsenał 


  • NA WŁASNY UŻYTEK


kurator: Karol Radziszewski
miejsce: Centrum Kultury Zamek w Poznaniu (Święty Marcin 80/82, Poznań)


  • STAN RZECZY


artyści: Dan Estabrook, Jesseca Ferguson, Alan Greene, Jarosław Klupś, Paweł Kula, Marek Noniewicz, France Scully Osterman, Mark Osterman
kuratorzy: Jarosław Klupś, Marek Noniewicz
miejsce: Centrum Kultury Zamek

Wystawa wyłoniona w konkursie kuratorskim:


  • INSTANT CURIOSITIES


artyści: Jakub Czyszczoń, Krzysztof Ćwiertniewski, Przemek Dzienis, Marek Gardulski, Michał Grochowiak, Marcin Giżycki, Rafał Kucharczyk, Krzysztof Kurłowicz, Janusz Leśniak, Piotr Markowski, Rafał Milach, Minilabiści (Joanna Miklaszewska, Marek Mielnicki, Radek Spassówka), Dawid Misiorny, Wacław Nowak, Igor Omulecki, Wojciech Puś, Karol Radziszewski, Zbigniew Tomaszczuk, Marta Zasępa
kurator: Witold Kanicki
miejsce: Arsenał


  • Wystawa laureata Grand Prix – PHOTO DIPLOMA AWARD 2011


Jakub Karwowski, RYSA

kuratorka: Bogna Błażewicz
miejsce: Centrum Kultury Zamek

Wystawy towarzyszące:


  • WIESŁAW RAKOWSKI ARCHIWUM ZOOLOGICZNE


kurator: Michał Sita
organizator: ZPAF – Okręg Wielkopolski
miejsce: Centrum Kultury Zamek


  • LOVE HOTEL


artyści: Mikołaj Długosz, Dorota  Kozieradzka, Magda Krajewska, Jerzy Lewczyński, Katarzyna Majak, Maciej Osika, Ewelina Piguła, Wojciech Prażmowski, Anna Senkara, Szymon Rogiński, Wojciech Wieteska, Alicja Żebrowska
miejsce: Galeria Ego


  • TO JEDNO


artyści: Saskia Edens, Yingmei Duan, Victoria Gray, Boris Nieslony, Amber Lee, Zierle & Carter
kuratorzy: Agnieszka Szablikowska, Łukasz Trusewicz
performans: Victoria Gray
miejsce: Galeria Raczej


  • 2M² MODY


artyści: Agnieszka Kulesza & Łukasz Pik, Łukasz Ziętek, Karol Grygoruk, Sebastian Cviq, Diana Lelonek & Mateusz Cyrankowski, Iza Grzybowska, Kuba Dąbrowski, Adam Pluciński, Weronika Ławniczak, Magda Ławniczak, Marcin Kempski, Agata Pospieszyńska
kurator: Paweł Żukowski
miejsce: Galeria Siłownia


  • POZNAŃ PHOTO DIPLOMA AWARD 2013


organizatorzy: Uniwersytet Artystyczny w Pozaniu oraz Fundacja UAP
miejsce: Galeria Słodownia w Starym Browarze


  • N13 / NIEOCZYWISTE 2013


Wystawa prac dyplomowych studentów Fotografii Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu
kuratorzy: Baranowski / Bugalski
organizator: Katedra Fotografii UAP
miejsce: Galeria Aula / Uniwersytet Artystyczny


  • WIELKOPOLSKA PRESS PHOTO 2013

wystawa pokonkursowa

miejsce: Galeria WBPiCAK


Słowem wstępu.

Swoją relację zacznę od spraw bardzo pozytywnych. Cieszy mnie fakt, że w Poznaniu coś się dzieje. Dzieje się w sensie fotograficznym. Dwanaście wystaw, ogromna liczba ludzi na wernisażach i ogólne, duże zainteresowanie Biennale. Dwunasto-wystawowy maraton fotograficzny, to coś co tygryski lubią najbardziej! Wiadomo, przy takiej liczbie osób i dużej ferajnie znajomych, z którymi chciałoby się zamienić choć jedno słowo, ciężko oglądać prace. Dlatego pewnie jeszcze wrócę na niektóre wystawy, ale o tym później. Mam wrażenie, że Biennale jest bardzo ważne dla Poznania, szczególnie jego części żyjącej fotografią. Dlatego, za istotny fakty uznaję jego bycie. Rzeczą bardzo pozytywną jest sytuacja w której wiele instytucji łączy swoje siły i organizuje Biennale. Wiadomo, zdarzają się małe niedociągnięcia i wpadki organizacyjne, ale można to uznać za szkopuł pomijalny przy tak dużej imprezie. Wierzę, że kolejna edycja będzie pod tym względem perfekcyjna ;)


Słowem rozwinięcia.


Na Biennale szukałem dokumentu. Jak łatwo się domyślić, ta dziedzina fotografii produkuje czerwone wypieki na mojej lekko pucułowatej twarzy :) Szukajcie, a znajdziecie! Pewnie z tego względu dwie wystawy utkwiły w mojej pamięci. Mógłbym również powiedzieć, że trzy, ale bezpieczniej będzie gdy stwierdzę, że dwie i pół. Dlaczego? Pierwszą z wystaw, która jest typowym, dodatkowo odkrytym po latach zbiorem prac dokumentalnych jest ARCHIWUM ZOOLOGICZNE Wiesława Rakowskiego.


Świetna wystawa! Jeszcze ciekawsza historia samego Rakowskiego, jak i odnalezienia oraz pokazania jego fotografii. Wiesław Rakowski (1903-1948) był paleontologiem, zoologiem, kustoszem Muzeum Przyrodniczego w Poznaniu, po II wojnie światowej dyrektorem poznańskiego zoo. W muzeum, gdzie pracował od 1924 roku, gromadził, preparował, opisywał, katalogował, konserwował i w końcu – fotografował – eksponaty pochodzące z wykopalisk, wypraw podróżników i z poznańskiego ogrodu zoologicznego. Zestaw międzywojennych zdjęć przyrodniczych eksponatów zyskał potencjał do opowiedzenia historii szerszej niż to, jak wygląda koń, kaczka czy tur. Dzisiaj najciekawsze wydaje się zastanowienie się, kto i dlaczego próbował wyjaśniać naturę zjawisk przyrodniczych, gromadząc dziesiątki wypchanych zwierząt. Jaka była relacja między badaczami przyrody a samą przyrodą, jakich narzędzi używali ci ludzie i jakie idee ich napędzały? Okazuje się, że całkiem przypadkowo zdjęcia Rakowskiego stały się unikatowym wizualnym zapisem czasów, pomysłów i bardzo charakterystycznego sposobu na wyjaśnianie świata natury.










Lekko tajemnicze i mroczne pomieszczenia CK ZAMEK zdecydowanie dodały charakteru tej wystawie.


Pięknie pokazane prace oraz ciekawe materiały dodatkowe (pomysłowo zrobione kalki z tekstami i zdjęciami) prowadzą nas przez intrygującą historię zawartą na fotografiach. Dodatkowym smaczkiem jest album z fotografiami Wiesława Rakowskiego, wydanego przez Instytut Środowiska Rolniczego i Leśnego Polskiej Akademii Nauk przy współpracy z poznańskim ZPAF. Kurator wystawy Michał Sita, kolokwialnie mówiąc, odwalił kawał dobrej, badawczej roboty. Wystawa jest ciekawie ułożona i zaprezentowana. Wrócę zobaczyć ją jeszcze raz. Zdecydowanie czekam również na egzemplarz albumu i nie zawaham się podzielić się swoją opinią na jego temat. 

Kolejną wystawą odbywającą się w ramach Biennale jest pokonkursowy pokaz fotografii z tegorocznej edycji Wielkopolska Press Photo 2013. Na tej wystawie znajdziemy, jakby to powiedzieć, lekki miks, czy mieszankę fotografii prasowej, reportażu i fotografii dokumentalnej. Wernisaż miał miejsce później niż rozpoczęcie całego Biennale, ale również wzbudził duże zainteresowanie oglądających. 












W tym roku bank rozbił Marek Lapis zdobywając Grand Prix, nagrodę za zdjęcie pojedyncze w kategorii wydarzenia oraz przyroda i ekologia. Gratulacje! 

Fot. Grzegorz Dembiński, N/Z Marek Lapis

Wśród nagrodzonych prac znalazły się również nazwiska fotografów prezentowanych na blogu Andrzeja Dobosz i Michała Adamskiego oraz niejakiego Adriana Wykroty, który męczy Was od jakiegoś czasu swoimi nudnymi tekstami :) 


Fot. Grzegorz Dembiński, N/Z od lewej Andrzej Dobosz, Marek Lapis, Władysław Nielipiński, Michał Adamski, Adrian Wykrota, Marek Zakrzewski 

Co ciekawe, po rozmowie z jury, w tym roku mocniejsze zdjęcia wpłynęły na konkurs w kategorii zestawy. To lekkie zaskoczenie i rzecz bardzo pozytywna! Pokazuje dlaczego ten konkurs jest ważny. Fotografowie spotykają się, dyskutują, wymieniają opinie w swojej lokalnej, najbliższej przestrzeni. Skutkuje to tym, że pojawia się więcej zdjęć zaplanowanych, przemyślanych i lepiej sfotografowanych. Moim zdaniem to bardzo ważne, że ten konkurs istnieje, mobilizuje on do pracy i działania w lokalnym, fotograficznym środowisku. Poprzez kolejne edycje powstaje ciekawa baza, zapis fotograficzny wydarzeń mniej lub bardziej lokalnych, co po latach może okazać się pokaźnym archiwum opisujących minioną epokę. 

Moim zdaniem konkurs ma wielki potencjał. Gdzieś w głowie świta mi taka myśl o dużym sponsorze, lepszej wystawie, większym wsparciu medialnym. Byłoby pięknie :) 

Na początku tego lekko przydługiego wywodu stwierdziłem, że szczególnie zainteresowały mnie pod względem dokumentalnym dwie i pół wystawy. Dlaczego? 

Pod względem fotograficznym w pewien sposób urzekła mnie również wystawa RYSA Jakuba Karwowskiego. 


Dobre fotografie, strona formalna dopracowana. Może lekko przegadana, ale ciekawa historia. Po rozmowach ze współtowarzyszami na myśl rzuciło nam się porównanie - Christopher Anderson. Wtedy jednak nie przeczytałem jeszcze opisu. Odbierałem te fotografie jako prawdziwą, ciekawą opowieść o synu autora. Jednak opis fotografii zmienia odbiór i dlatego nie jestem w 100 % przekonany. Tzn. nie można chyba traktować tych fotografii jako zapis dokumentalny. Może trochę zapis nowo dokumentalny. Wydaję mi się, że część fotografii jest inscenizowana, dlatego zmienia się ich odbiór. Oczywiście to moje personalne odczucie. Reasumując - ciekawe zdjęcia, warto je obejrzeć i samemu wyrobić sobie zdanie na temat tej wystawy. 

Słowem zakończenia. 

8. Biennale Fotografii w moim odczuciu to impreza udana. Trochę jednak zastanawia mnie fakt motywu przewodniego, po wysłuchaniu mowy rozpoczynającej imprezę i po zobaczeniu wystaw. Pasja Fotografii - o miłośnikach i miłośniczkach. Twórcy Biennale powołują się na fakt zapomnienia i publicznej prezentacji fotografii amatorskiej. Mówią o dopuszczeniu amatorów do głosu, do prawdziwego i rzetelnego  obrazu współczesnej fotografii poprzez fotografię amatorską właśnie. Niestety nie do końca mogę się zgodzić. Obecnie jesteśmy bowiem świadkami, po pierwsze zalewu fotografii amatorskiej (era smartfonów i kultury obrazkowej), po drugie nie wiem czy taka fotografia została na Biennale dopuszczona do głosu. Może trochę takim przykładem jest wystawa fotografii natychmiastowej INSTANT CURIOSITIES oraz wystawa NA WŁASNY UŻYTEK traktująca o zbieractwie obrazków/fotografii. Niestety nie odnajduję idei głównej imprezy w wystawie PIROEROTOMACHIA, która jest dla mnie przykładem dzieła w którym fotografia wykorzysta jest przy okazji, niejako w służbie sztuki współczesnej. Szkoda, że zabrakło np. fotografii ulicznej wykonywanej często przez amatorów. Taka fotografia jest przykładem obcowania ze sztuką prawdziwych pasjonatów. Nie robi się tego zarobkowo, często nie zostaje taka fotografia dostrzeżona. Pięknie byłoby zobaczyć taką właśnie wystawę na Biennale, tym bardziej, że Polska streetem stoi.  

Zdecydowanie warto wybrać się na jeszcze otwarte wystawy i wyrobić sobie własną opinię na temat Biennale. Każdy powinien znaleźć coś ciekawego dla siebie. 



piątek, 22 listopada 2013

Współczesny rynek fotografii prasowej, dokumentalnej i reportażu w Polsce.

Tematem dzisiejszego wpisu jest współczesny rynek fotografii prasowej, dokumentalnej i reportażu w Polsce. Na początek trochę historii, na koniec trochę innowacji i współczesnych trendów :) 


Fot. NAC, Koncern Ilustrowany Kurier Codzienny - Archiwum Ilustracji

Lata dziewięćdziesiąte związane są z kształtowaniem się wolnego rynku, również tego medialnego. Możemy zaobserwować w tym czasie znaczny rozwój prasy ilustrowanej. Wiodące tytuły prasowe w tym czasie to: Gazeta Wyborcza, Rzeczpospolita, Życie Warszawy oraz tygodniki takie jak Polityka, Wprost, Przekrój, Newsweek. Wymienione tytuły w stopniu znacznym zaczęły posługiwać się medium fotografii do ilustracji swoich artykułów. Na początku zdjęcia w głównej mierze kupowane były w zagranicznych agencjach fotograficznych, natomiast w połowie lat dziewięćdziesiątych, ze względu na zapotrzebowanie, zaczął rozwijać się rynek komercyjnej fotografii prasowej w Polsce. Chłonny i rozwijający się rynek potrzebował nie tylko fotografów, lecz również agencji, które zarządzałyby archiwami fotograficznymi. Wiodącymi w tym czasie agencjami były m.in. Reporter, EK Pictures czy Forum. Powstały również mniej formalne i mniej komercyjne agencje takie jako Napo Images i Sputnik Photos

Szczyt zapotrzebowania na profesjonalne fotografie, który rozpoczął się w 1989r. zdaje się jednak chylić ku końcowi, czego przykłady obserwujemy od 2000r. 

„Kryzys ekonomiczny, zmierzch prasy papierowej i wzrost znaczenia mediów elektronicznych powodują zasadnicze zmiany w fotoreportażu. Bezsprzeczną cenzurą wydaje się koniec roku 2011, gdy niemal równocześnie zlikwidowano należący do Agory dział fotograficzny oraz związaną z „Rzeczpospolitą” prestiżową agencją Fotorzepa. Zwolnienie czołowych fotoreporterów, ale także fotografów pracujących w studio i spór dotyczący praw autorskich do ich dorobku przekreśla marzenie o nieograniczonym zroście znaczenia fotografii profesjonalnej„ Adam Mazur, Decydujący moment, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2012

Kolejną zmianą jaką można zaobserwować na rynku od lat dziewięćdziesiątych jest pojawienie się fotografów związanych ściśle z show biznesem, tak zwanych paparazzi.  Jest to przykład zmiany jaka dokonała się w ostatnim czasie w głównym nurcie kultury wizualnej. Adam Mazur mówi nawet o „zwrocie piktorialnym, który składa się na fenomen współczesnej kultury wizualnej.”

Fot. Adam Lach, Okładka Tygodnia Powszechnego, 2013 rok 

Miejscem publikacji poważnych i dobrych materiałów fotograficznych w głównej mierze pozostają nadal wiodące tytuły prasowe takie jak Gazeta Wyborcza (Duży Format), Rzeczpospolita, Dziennik oraz tygodniki ilustrowane: Polityka, Przekrój, Wprost, Tygodnik Powszechny. Możemy jednak zaobserwować migrację prasy ilustrowanej do internetu i znaczny udział taniej (dla wydawców) lub bezpłatnej fotografii amatorskiej, która często nie stoi na najwyższym poziomie. 

„Zagraża to dotychczasowej pozycji zawodowych fotografów, zmuszając co ambitniejszych z nich do szukania innych źródeł dochodów i nowych miejsc prezentacji własnych autorskich materiałów. Nieprzypadkowo młodzi fotoreporterzy i dokumentaliści coraz częściej udostępniają swoje zdjęcia w formie wystaw w galeriach sztuki i na festiwalach dokumentu, a także w formie prezentowanych w sieci fotokastów. W momencie gdy znaczna część fotografii niepublikowany w wysokonakładowych mediach dosłownie sięga bruku, fotoreporterzy znajdą swoje miejsce w galeriach sztuki.” Adam Mazur, Decydujący moment, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2012

Takie zjawisko nasila się znacznie w ostatnich czasie, jednakże można podsumować, że ostatnia dekada stoi mimo wszystko pod znakiem fotografii publikowanych na łamach prasy drukowanej. 
W ostatnich kilkunastu latach obserwujemy również znaczący wzrost zainteresowania konkursami fotograficznymi oraz ciągle powiększającą się frekwencję na pokonkursowych wystawach fotograficznych. Najbardziej prestiżowe konkursy fotografii prasowej w Polsce to:
Nieodbywającymi się już, ale znaczącymi konkursami były: 


Na znaczeniu zyskują również prasowe konkursy lokalne takie jak: 



Również popularne magazyny branżowe organizują swoje konkursy fotograficzne („National Geographic”, „Playboy”, „Viva”). Podsumowanie konkursów są zazwyczaj wystawy lokalne i objazdowe, czy coraz popularniejsze wydania albumowe. Zazwyczaj stanowią one ciekawy obraz i podsumowanie wydarzeń minionych lat w Polsce.
Kolejnym, i chyba najistotniejszym medium kształtującym obecny wizerunek fotografii i rynku fotograficznego jest internet. W ostatnich latach powstało kilkanaście portali branżowych związanych z fotografią np.: „Fotopolis”, „Świat Obrazu”, "Fotoblogia", czy związane z marką Nikon „Szeroki Kadr”. Portale prezentują nowości sprzętowe, jak również zajmują się fotografią jako sztuką. Możemy znaleźć tam wywiady z fotografami, prezentacje materiałów czy informacje o bieżących wydarzeniach kulturalnych. Istnieją również liczne fora internetowe związane z medium fotograficznym, często powiązane z marką sprzętu fotograficznego : Nikon, Canon, Pentax, Olympus. W ostatnich latach widać słabnącą pozycję forów na rzecz portali społecznościowych takich jak Facebook, Google +. Rozwija się się również dość mocno blogosfera około fotograficzna. Powstają liczne fotoblogi fotografów gdzie prezentują swoje prace, ale także blogi poświęcone fotografii takie jak: 


Ciekawym i wartościowym zjawiskiem, które powstało na przełomie ostatnich lat jest pojawienie się magazynów fotograficznych, które dostępne są w sieci. Prezentują one zazwyczaj wysoki poziom i stanowią ciekawą alternatywę dla mainstreamowej branżowej prasy drukowanej. Magazyny te zamieszczają materiały fotografów oraz opisy ich twórczości, wywiady, czy opis fotograficznych wydarzeń kulturalnych. Przybliżają niekiedy również historię medium fotograficznego. Do wiodących i stojących na najwyższym poziomie polskich internetowych magazynów fotograficznym możemy zaliczyć: 


Żeby zwiększyć zasięg czytelników magazyny te często są dwujęzyczne i prezentują treści w języku polskim i angielskim.

Niezwykle ciekawym zjawiskiem są projekty realizowane przez wydawnictwo 5shoots, dawny magazyn 5klatek (http://www.5klatek.pl). Multimedialne albumy fotograficzne wzbogacone o teksty, dźwięk, czy wideo to innowacyjne rozwiązanie i ciekawa forma poszukiwania miejsca dla dobrej i wartościowej fotografii dokumentalnej oraz reportażu. Redakcja 5shoots wydała już siedem albumów na tablety (Ipad). Większość z wydawanych albumów jest darmowa i można je oglądać bez dodatkowych opłat. (wszystkie albumy wydawnictwa) Są to: 

  • Album I love Poland Mariusza Foreckiego opisujący Polskę w latach 1987-2012. Jego papierowa wersja ukazała się na początku 2010 roku. Wersja elektroniczna została wzbogacona nowymi zdjęciami (sięgającymi 2012 roku) i krótkim filmem o fotografie.


  • Bogdan Konopka 2009 - Kolekcja Wrzesińska. "Kolekcja Wrzesińska" to szczególny projekt, którego tematem jest jedno miasto – Września (centralna Polska). Co roku zapraszany jest tutaj, uznany fotograf, który ma na swój sposób zarejestrować "aktualny stan" miasta i jego mieszkańców.


  • Andrzej Jerzy Lech 2010 - Kolekcja Wrzesińska

  • Mariusz Forecki 2011 - Kolekcja Wrzesińska

  • Nicolas Grospierre 2012 - Kolekcja Wrzesińska

  • Album Arkadiusza Goli LUDZIE Z WĘGLA dokumentuje życie w jednym z najsilniej zurbanizowanych, przemysłowych regionów Europy: Górnym Śląsku.


  • Katalog wystawy "20 lat Instytutu Kreatywnej Fotografii Uniwersytetu Śląskiego w Opavie". Bardzo ciekawa retrospektywa jednej z najlepszych uczelni artystycznych, która kładzie wielki nacisk na fotografię dokumentalną i reportaż.


  • W dobie ciągłego postępu technologicznego takie rozwiązanie jest niewątpliwie warte odnotowania. Spełnia ono ważną rolę promocyjną i edukacyjną poprzez łatwą dostępność. Wykorzystanie nowej technologii może również zachęcić grupę odbiorców dla których media elektroniczne są najważniejszym kanałem zdobywania informacji o świecie. Dzięki tego typu projektom polska fotografia dokumentalna i reportaż jest promowana na całym świecie, co jest niewątpliwie ogromnym plusem (albumy wydawane są również w języku angielskim). 

    Można również zaobserwować dalszy rodzaj ewolucji publikacji fotograficznych  w formie artist book (unikalne, niskonakładowe, często ręcznie robione publikacje o niebanalnych wzornictwie). Ogromną popularnością cieszy się również samo publikowanie czyli self publishing. Powstają unikatowe wydania, często stające się wzorami dla kolejnych grup artystów. Znaczący wpływ na taki stan rzeczy ma swoboda autora i kreatywny dobór materiału fotograficznego jak i samego wyglądu gotowej książki. Autor w takim wypadku w żadnym stopniu nie jest ograniczony przez wydawcę, może decydować na każdym etapie produkcji książki – projektowania, doboru papieru, składzie czy druku. Doskonałym przykładem dokumentującym wzrost znaczenia książek fotograficznych może być tegoroczna edycja reaktywowanego konkursu Fotograficzna publikacja roku.

    Fot. materiał organizatora, Fotograficzna publikacja roku

    Zmiany na rynku fotograficznym, który nie tak dawno w Polsce się jeszcze tworzył są więc zauważalne. Nie do końca wiadomo jak rozwinie się sytuacja i jakie konsekwencje przyniesie dla profesjonalnych fotografów. Można wysunąć tezę, że szukanie swojej niszy rynkowej musi być silnie związane z nowymi mediami takimi jak internet.

    Receive All Free Updates Via Facebook.