piątek, 29 listopada 2013

Historia jednej fotografii? O fotografii ulicznej słów kilka.


Wielu z Was praktykuje lub interesuje się fotografią uliczną. Pewnie każdemu przeszło przez myśl pytanie: po co? Nie ma z tego żadnych profitów. Poświęca się swój czas, zdrowie i ryzykuje szybką wymianę butów – street wymaga długiego chodzenia i szukania, dodajmy ciągłego szukania dobrego zdjęcia. 

Wydawałoby się bezsensowne zajęcie. Oczywiście po wykonaniu wymorzonego strzału pojawia się chwilowa ekscytacja, ale czy to wystarcza? 

Nie będę powielał powszechnie dostępnych poradników i teorii dotyczących fotografii ulicznej. Postaram się opisać moje spostrzeżenia i wesprzeć je przykładami. 

Gdyby tak fotografię uliczną traktować trochę inaczej? 

Moje podejście do streeta związane jest z traktowaniem go w szerszym rozumieniu- jako odłam fotografii dokumentalnej. 

Otóż jestem zwolennikiem długiego łażenia po mieście, ale z określoną koncepcją. Plan ten związany jest z tworzeniem długoterminowego projektu uliczno/dokumentalnego. 

Od dawna interesowała mnie tematyka miasta. Miasta jako pewnej formy, w której żyją pewni ludzie. Wydawałoby się rzecz oczywista. Co jednak, gdy pomyślimy o tym w taki sposób, że każda osoba, każda najmniejsza jednostka jest jak puzzel, który tworzy  układankę zwaną miastem, czy w szerszym rozumieniu światem? Powiemy ok, ale co z tego? Moje myślenie skierowałem na tory tego, że jednak w tej całej poukładanej masie jest miejsce na indywidualność. Przenosząc moje myślenie na ulicę i przy użyciu medium fotografii zacząłem odkrywać ludzi i miejsca pod zupełnie innym kątem i zupełnie innego punktu widzenia. Zauważyłem, że w miejscach publicznych, gdzie działają wszystkie zasady, nakazy i zakazy, funkcjonuje świat równoległy – indywidualny. Mój wzrok i obiektyw zacząłem kierować właśnie na taką indywidualność. Zainteresowała mnie intymność ludzka w przestrzeni miejskiej, gdzie wydawałoby się, że nie ma na nią miejsca. Powstał projekt „Miasto osobiste”. Temat mnie wciągnął. Cały czas kontynuuje swój esej. Może powstanie z niego kiedyś coś więcej(marzenie – książka). Ciężko mówić o zdjęciach, których się nie widzi, także coś Wam tym razem zaprezentuję. Coś dla odmiany swojego :) 

Opis projektu: 



Zdjęcia: 














Cały projekt został nagrodzony na tegorocznej edycji Wielkopolska Prees Photo oraz na konkursie organizowanym przez agencję Magnum (Magnum Showcase). Fotografia z projektu została również nagradzona na konkursie Leica Street Photo 2013. Zdjęcia prezentowane były również na dwóch wystawach Eastreet i Interphoto Białystok. 

Trochę autopromocji, ale nie bez przyczyny. Chce Was przekonać, że warto uprawiać fotografię uliczną. Może czasem trzeba znaleźć swój sposób i swoją drogę? Ciekawym rozwiązaniem wydaje się być tworzenie projektu, ale takiego, który naprawdę Was wciągnie i zainteresuje. Nie chodzi tylko o nagrody, ale o pewien rodzaj satysfakcji twórczej i spełnienia, które jest następstwem możliwości wyrażenia siebie. 

Wiadomo, że moc streeta polega na ciekawej historii zawartej na pojedynczym zdjęciu (to nie lada sztuka), ale wydaje mi się, że przestawienie się na fotografowanie historii, czy eseju jest równie ciekawe i może nawet pełniej pokazuje co mamy do powiedzenia? 

Trzeba robić to trochę inaczej (układ takiej ulicznej historii też jest bardzo istotny), ale jest to do zrobienia - oczywiście po długich chwilach praktyki. 

Pomyślmy o takich fotografach jak Bresson, czy Erwitt. W pewnym momencie kierowali swoje fotografie uliczne właśnie do ułożenia ich w szerszą opowieść, z czego powstawały arcyciekawe albumy. Obaj pracowali również nad reportażami. Wydaje mi się, że jest to kolejny krok i ten kto przesiąknie fotografią uliczną zaczyna poszukiwać szerszego pokazania swojego punktu widzenia. Projekt uliczny, który przestaje być tylko fotografią uliczną staje się projektem dokumentalnym. Opowiadamy o ludziach, miejscach. Opowiadamy o naszych czasach. Gdy spojrzymy na fotografie pionierów, to po latach odkrywamy, że zyskują one na wartości dokumentalnej, jak dobre wino. Zmieniają się budynki, ludzie, moda, auta... długo by wymieniać. Gdyby nie niepohamowana chęć fotografowania ulicy...

Fotografia uliczna wydaje mi się być na pierwszy rzut oka zabawą, a moim zdaniem w głębi jest po prostu ważna, z rzeczonego dokumentalnego punktu widzenia. Klucz chyba tkwi w wyrobieniu w sobie świadomości fotograficznej i skrzętnym jej pielęgnowaniu. 

Co potem możemy zrobić z takimi zdjęciami? 

Tak jak pisałem wcześniej marzy mi się w dalszej przyszłości album, który wzbogacony o ciekawe przemyślenia na temat miasta będzie zamknięciem tego projektu. W międzyczasie postanowiłem pokazać te zdjęcia trochę w innej, bardziej użytkowej, ale z drugiej strony również kolekcjonerskiej formie. Wydałem kalendarz z 12 zdjęciami z projektu. 



Szczegóły techniczne: 

Wymiary: 32 x 45 cm (A3+)

Liczba fotografii: 12 

13 sztywnych satynowych kart drukowanych na papierze o gramaturze 160 g/m2, sprężyna z zawieszką

Kalendarz sygnowany podpisem autora. 

Edycja limitowa 50 sztuk.



Mówiąc po ludzku będzie tylko i wyłącznie 50 sztuk tego kalendarza. Każdy jest własnoręcznie przeze mnie podpisany na pierwszej stronie. Dlatego też zyskuje na wartości kolekcjonerskiej. 

Jeżeli ktoś byłby zainteresowany zakupem, to zapraszam do kontaktu: kontakt@adrianwykrota.pl 

Jest jeszcze jeden aspekt wykonywania projektu "Miasto osobiste", który bardzo mnie ucieszył. Okładkowe zdjęcie kalendarza zostało wydrukowane w magazynie "Zwierciadło". Gazety jednak mają jeszcze swój zasięg. Traf chciał, że czytelniczką "Zwierciadła" jest główna bohaterka zdjęcia. Dostałem bardzo miłego maila z gratulacjami (zdjęcie bardzo się podobało) i z wielką prośbą o możliwość dostania odbitki z moim podpisem.

Jakie to było miłe! Oczywiście odbitka została wykonana, a dodatkowo bohaterka zdjęcia otrzyma kalendarz z większą ilością zdjęć z projektu. Ciekawe jaka będzie reakcja? :) 

Taka mała rzecz, a tak potrafi ucieszyć człowieka i sprawić, że dalej chce wydeptywać kolejne miejskie szlaki w poszukiwaniu kadrów idealnych.

Tym bardziej przyziemnym aspektem zakończę ten wywód. Wychodźcie na ulicę z aparatem. To ważne i mam nadzieję, że udało mi się choć jedną osobę przekonać do streeta. 

Do zobaczenia na ulicy! :) 


2 komentarze:

  1. Rzeczywiście, klimat miasta zachowany i każde zdjęcie opowiada jakąś historię, którą można dowolnie interpretować... Powodzenia w kolejnych projektach i oby stworzenie książki było jak najbardziej realne.

    OdpowiedzUsuń

Receive All Free Updates Via Facebook.